Korzystając ze sposobności uzewnętrznienia moich problemów przed światem jaką daje mi internet postanowiłam zastosować autoterapię i wypisać to tutaj.. Na szczęście zawsze można post usunąć.
Uwaga - po co czytać żale drugiego człowieka skoro i tak każdy ma swoje? Opuść proszę ten post, ewentualnie skup się jedynie na zdjęciach!
Zaczynam żale - jutro mam egzamin z analizy biochemicznej. Niby ma być łatwy, ale jakoś w ogóle nie mogę się skupić na nauce, chyba za dużo myślę o innych rzeczach, a to dlatego że:
- Bober jakiś nie taki. Martwię się o królika
-Kasa, kasa, kasa, a raczej jej brak. Jakoś dotkliwie odczuwamy brak pieniędzy, tak chyba jeszcze nie było, a tu Święta idą, prezenty trzeba kupić, potem na Taize jedziemy.. Kasa potrzebna. A wczoraj jeszcze przyszło upomnienie ze spółdzielni że coś-tam nie zapłacone. Kasa by była, ale po pierwsze - Kochany zgubił wypłatę. Chociaż może nie jest tak źle, możliwe że gdzieś schował. Ale nie wiadomo gdzie, a przeszukaliśmy już chyba cały dom. To było tak że dostał ją w gotówce i miał w plecaku, następnego dnia rano śpieszył się do pracy, wyją ją i schował w bezpieczne miejsce. Ale nie pamięta gdzie.
Po drugie to współlokator nam zwiał. Wynajmowaliśmy pokój już jakiś czas, miała być umowa kiedy zapłaci kaucję, ale jakoś się przeciągało i przeciągało, kaucji nie było, a w końcu zastaliśmy puściutki pokój i klucz na stole. Co prawda miałam okazję coś zarobić bo dostałam kilka propozycji współpracy na różnych kiermaszach świątecznych, ale odmówiłam, bo miałam dużo pracy na uczelni. A w CNK też ostatnio prawie codziennie jestem bo szkolenia i szkolenia. Powinnam oddać coś z magisterki, a ja jeszcze nic nie napisałam i tylko się boję żeby przypadkiem na promotora nie wpaść..
- Na koniec jeszcze jeden żal. Trwa u nas nieustannie remont przedpokoju - Łukasz równał ściany, wyrwał starą futrynę, zmieniał kable. Kurz i bród wszędzie, już nie mam siły tego sprzątać. A było już coraz lepiej i już prawie się kończyło, kiedy się okazało że zalewamy sąsiadkę z dołu. No może nie do końca my, ale rura z deszczówką która biegnie w ścianie. No i przyszli robotnicy, zrobili dziurę na wylot, wymienili rurę, ale remont się nie skończył.. Nawet mogę to potwierdzić zdjęciem.
Teraz już zalepione, ale i tak beznadziejnie wygląda i pracy jeszcze dużo zostało...
Urywam narzekanie i żalenie, bo już za dużo!
Za to udało mi się troszkę ozdób świątecznych zrobić, obym jeszcze z kartkami zdążyła.
Dzięki że jesteście!
Sylwik :* buziak wielki i przytulam :) wiedz, że nie jesteś sama. Trzymam kciuki za Futrzaka. Za znalezienie kasy. Zakończenia remontu. Napisania coś z magisterki. Chwili wytchnienia. :*
OdpowiedzUsuńa ozdoby super :)
Nazbierało się tych żali...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki przede wszystkim za magisterkę, miej to z głowy i trzaśnij drzwiami :)
Super aniołki!
Sylwio droga -jeśli to sierść to rozpuszcza ją ...sok ze świeżego ananasa(przysięgam!!!!!).Można też podać strzykawka do pysia rycynę(niedroga i dostępna w aptece).Żale jak najbardziej na miejscu:)Trzymam kciuki za królisia:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńozdoby super! Trzymam się z Tobą ! Całusy . Św.Antoni do dzieła! Może ta kasa jest gdzieś baaardzo blisko kto wie :)
OdpowiedzUsuńOch, Sylwio, przepraszam, ale rozbawiłaś mnie...tymi zagubionymi pieniędzmi. To straszne, ale i śmieszne zarazem. Mnie też się to zdarza i to dosyć często.Ostatnio wyjęłam pieniądze, wcześniej schowane i kompletnie nie wiem, gdzie je położyłam.Minął już tydzień i jeszcze się nie znalazły, a prezenty dla dzieci potrafię tak ukryć, że potem nie mogę ich znaleźć.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie Waszych kłopotów :)
Hej Sylwia,przeczytałam fragment ze zwierzakami. Powiem Ci że mam teraz podobne zmartwienie - i też się wyżalę, bo święta nie napawają mnie radością. Niestety latamy z M. do veta i wydajemy niestety nie-wiadomo-ile - kwota zbliża się już do kwoty czterocyfrowej :( szkoda nam kocinę uspać bo przyzwyczailiśmy sie niemziernie, zresztą ja sobie tego nie wyobrażam, Kot miał badanie krwi, rentgen, kroplówkę, wszytskie antybiotyki na bakterię i robaki - "na szczęście" nic nie wyszło , co stwarza problemb nie wiadomo nadal co mu jest (mija drugi miesiąc niewiadomej)... dziś zrobiliśmy przeswietlenie (domagalismy się tego juz na poczatku ale vet. mówił że dramatyzujemy i że trzeba inne choroby wyeliminować) - kot ma zwężenie w jelitach - albo coś dramatycznego łyknął albo ma jakaś skomplikowaną chorobę :( Także załamana jestem bardzo. Nie bagatelizuj drobnych problemów jeżeli zależy Ci na króliku bo potem męczy się zwierzak no i Ty...zwierzęta chorują chyba naprawdę częsciej jak ludzie. Pozdrawiam i życzę rozwiązania problemów i wesołych spokojnych Świąt!
OdpowiedzUsuńKamila - koleżanka z wydziału ;)